Już zachęcałem do sięgnięcia po książkę, biografię Bonhoeffera autorstwa Erica Metaxas’a. Pozwólcie, że dzisiaj podzielę się myślą podsumowującą tę lekturę.
Jestem autorowi bardzo wdzięczny za to, jakie świadectwo zawarł w swej książce. Metaxas odzyskuje postać i spuściznę Bonhoeffera dla ewangelikalizmu. Ze względu na kilka niewłaściwie rozumianych myśli, wyjętych z kontekstu prac, ale też wyjętych z kontekstu życia Bonhoeffera, zawłaszczony on został przez myślicieli postmodernistycznych, którzy byli gotowi przedstawiać go jako zwolennika nietzscheańskiego hasła „śmierci Boga”.
Wnikliwa analiza pism Bonhoeffera, ale też rzetelne pokazanie jego drogi życiowej, ujawnia jak głęboko nieprawdziwe są takie twierdzenia teologiczne. Bezreligijne życie, które w pewnym momencie staje się u Bonhoeffera motywem przewodnim, oznacza, że człowiek nie tworzy w sobie i swoim świecie specjalnego przedziału, który przeznacza dla Boga i który zwykle jest nazwany „religią”, ale rozumie, że Bóg jest Panem – Kyriosem (gr.) całego wszechświata, całego ludzkiego życia. Pana Boga nie wolno zepchnąć do upatrzonego miejsca, co zapewni nam komfort wolności od Jego woli, a my wtedy, panując na całą resztą, nie będziemy winni mówić „bądź wola Twoja” (Mt 6,10).
Bóg w rozumieniu Bonhoeffera jest najbardziej ludzki ze wszystkich istot. Dlatego tak niesamowicie ważne jest jego Wcielenie – Jezus z Nazaretu. Który w najbardziej ludzki sposób mówi „ale nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie” (Łk 22,42).
Bonhoeffer nie tylko pisał i mówił o Bogu – Panu Wszechrzeczywistości, ale dawał świadectwo tego, gdy Jego wolę odczytywał jako najważniejszy, decydujący o jego losie czynnik. To świadectwo było wyraźne wobec jego bliskich, ale i wobec jego wrogów.
Pozwólcie że podsumuję to cytatem z omawianej książki. Mówi lekarz obozu we Flossenburgu H. Fischer-Hullstrung: „Przez na wpół otwarte drzwi jednego z pomieszczeń baraku dostrzegłem pastora Bonhoeffera, zanim zdjął swoje więzienne ubranie, jak klęczy na podłodze, pogrążony w żarliwej modlitwie do Boga. Byłem głęboko poruszony sposobem, w jaki ten sympatyczny człowiek się modlił…a następnie wszedł na szafot odważny i opanowany. Jego śmierć nastąpiła po kilku sekundach. W okresie niemal pięćdziesięciu lat mojej pracy jako lekarza chyba nigdy wcześniej nie widziałem, by człowiek umierał tak całkowicie posłuszny woli Bożej”.
Dietrich Bonhoeffer był jednym z najwybitniejszych teologów ewangelikalnych dwudziestego wieku. Został zamordowany 9 kwietnia 1945 roku.