W jakiekolwiek święta zawsze mam nadzieję na chwilę refleksji – co tak naprawdę świętujemy? Jakie są święta w tym roku? Już za chwilę będziemy obchodzić Wielkanoc i na pewno będzie to inna Wielkanoc niż do tej pory. Nie będziemy się tak tłoczyć przy stole jak na obrazie „Ostatnia wieczerza” Leonarda da Vinci. Może niektórzy z nas będą w izolacji. Może niektórych już nie spotkamy. Wykorzystajmy ten dziwny rok, żeby spotkać Tego, którego nie zatrzymają ściany domowej kwarantanny – Jezusa Chrystusa.
Kościół czasami funkcjonuje jak punkt przerzutowy z potępienia w zbawienie. Dzieciom i nowo nawróconym mówimy: „Szedłeś na śmierć, ale teraz będziesz miał życie wieczne”. Nie chcę na to patrzeć w taki upraszczający sposób! Wspominając mękę Chrystusa, chcę zobaczyć, jak moje grzechy obraziły Boga i zniszczyły doskonałość Stworzenia. Nie po to, by upadlać czy przygnębiać samego siebie. Chodzi o to, żeby oddać całą sprawiedliwość świętemu Bogu, który nie mógł po prostu zamknąć na to oczu. Zobaczyć prawdziwie poświęcenie Jezusa, który cierpiał za cały ten brud, który ja naprodukowałem. Nie zamiótł go pod dywan, ale sam stał się moim grzechem. Wtedy naprawdę muszę paść na kolana przed Jego łaską. Łaska boli, ale nasz Bóg jest Miłością. Nie tylko zmył nasze grzechy, ale obiecał, że i my zmartwychwstaniemy i będziemy mieli wieczną społeczność z Nim. Często łapię się na tym, że chyba jestem o wiele mniej wdzięczny, niż bym chciał. Mam zamiar wykorzystać te święta także na dziękczynienie.
A co znaczą dla mnie te dary? Jedną z rzeczy, której najbardziej nie zazdroszczę niewierzącym, jest to, że często żyją w niewybaczeniu. Ja, wierzący chrześcijanin, miałem problemy z przyjęciem łaski, a jakoś rok temu zaskoczyła mnie po raz kolejny swoją głębią i pewnie nie raz jeszcze zaskoczy. Człowiek, który w ogóle nie zna łaski, pewnie ma jeszcze bardziej pod górę. Odpuszczenie grzechów chroni nas od wysuszającego poczucia winy i tworzy namiastkę Edenu – kiedy człowiek mógł być tak blisko Boga.
A czy dar zmartwychwstania może znaczyć coś więcej, niż to, że gdzieś daleko w przyszłości będę żyć wiecznie? Dla mnie znaczy przede wszystkim to, że mogę się tym cieszyć już teraz. Czasami, kiedy za bardzo wciągnę się w codzienność, to ta perspektywa nieskończonego życia staje się bardzo odległa, ale kiedy mam czas, żeby usiąść i pomyśleć, to świadomość, że jeszcze jest przede mną wieczność, dodaje odwagi.
Nie wiem, czy mógłbym tak lekko powtórzyć za Pawłem, że „śmierć jest dla mnie zyskiem”, ale na pewno wiem, że śmierć nie jest dla mnie końcem. Jako naśladowca Chrystusa jestem uwolniony od największego strachu ludzi. I nie, nie oznacza to, że nie będę żałować, kiedy ktoś bliski odejdzie, albo że nie będę cenił własnego życia. Ale po otarciu łez muszę przyznać, że te siostry i ci bracia są już bliżej naszego Pana, i owszem, ja będę odczuwać ich brak, ale myślę, że oni są już teraz szczęśliwi. Dziś wielu z nas jest w żałobie i właśnie dlatego możemy naprawdę oczekiwać na Święto Zmartwychwstania. Bo zaprawdę Jezus zwyciężył śmierć. Wiemy, że w Biblii jest napisane, że „nie jest On przeto Bogiem umarłych, ale żywych” (Łuk 20, 38). Bóg Abrahama, Izaaka, Jakuba… Bóg Gieni i Krysi, i każdego z nas.
Janek Kwiecień