Czytam fascynującą książkę, taką dobrą na czas ograniczonej mobilności, bo tak wciąga, że nie można się od niej oderwać. Książka ma bardzo długi tytuł: Bonhoeffer : Pastor – męczennik – prorok – szpieg. Prawy człowiek i chrześcijanin przeciwko Trzeciej Rzeszy Erica Metaxasa. Jest to biografia jednego z najważniejszych teologów protestanckich XX wieku. Urodził się we Wrocławiu, wychowywał w Berlinie w rodzinie profesora neurologii, a ostatnie miesiące życia spędził w więzieniach i obozach koncentracyjnych Trzeciej Rzeszy. Życie skończył po modlitwie do Boga Ojca, powieszony we Flossenburgu 9 kwietnia 1945 roku, na kilka tygodni przed śmiercią Hitlera i kapitulacją Niemiec.
Pozwólcie, że zacytuję fragment tej książki, który mówi o chorałach, chorałach gregoriańskich. „Mniej więcej w tym czasie Bonhoeffer poczynił swoją słynną deklarację: Tylko ten, kto głośno występuje w obronie Żydów, ma prawo śpiewać chorały gregoriańskie. Był zdania, że jeśli ktoś ośmiela się śpiewać przed Bogiem, podczas gdy naród wybrany przez Boga jest krzywdzony i mordowany, to ma on obowiązek zaprotestować przeciwko tej krzywdzie. Jeśli człowiek nie jest na to gotowy, Boga nie interesuje uwielbienie z jego strony”. Te mocne słowa mogą być papierkiem lakmusowym naszego uwielbienia, naszego nabożeństwa, które oddajemy Bogu. Oczywiście w czasach Hitlera mówiliśmy o Żydach. W innych czasach i okolicznościach to będą inni krzywdzeni i mordowani ludzie.
I tak dzisiaj, gdy żyjemy w czasie zarazy, gdy śmierć dotyka ludzi obok nas, w tym szoku możemy nie widzieć tych, którzy są ofiarami prześladowania i represji. Ale gdy nasz świat wróci do względnej normalności, warto abyśmy pamiętali, że jest „papierek lakmusowy” naszego uwielbienia. Czy porusza mnie czyjaś krzywda, czy jestem gotowy głośno zaprotestować? To są pytania, które muszą się odezwać w sercach tych, którzy Pana Boga chcą chwalić w Duchu i w prawdzie.